niedziela, 25 listopada 2012

prolog

Zimno... Przenikliwe zimno. Mężczyzna poczuł je dopiero po chwili, gdy igiełki mrozu wbiły mu się w gołe uda, pośladki i brzuch. Dopiero to denerwujące uczucie rozbudziło go z amoku. Zauważył, że spoczywa na ziemi, usłanej liśćmi pokrytymi szronem... A obok niego również ktoś leży. Zerwał się na równe nogi, podciągając spodnie i nerwowo rozglądając się wokół. Przed nim leżała drobna blondynka. Można by ją uznać za piękną, gdyby nie wytrzeszczone oczy, siny kolor ust i kredowa cera. Przerażony spojrzał na swoje  dłonie, uwalane brudem i krwią. Czy on...? Nie... To niemożliwe! On nie był złym człowiekiem! Nigdy nie myślał o sobie jak o potworze! Co z tego, że miał pewien... Przymus. Co z tego, że czuł się jak dzikie zwierzę, opętane jedynie pożądaniem?! Przecież się leczył! Rozmawiał z doktorem! Że nie tylko prokreacja się liczy... Usłyszał swój własny, przerywane szloch i odbiegł z miejsca zdarzenia. Nie potrafił przyznać się przed samym sobą, że brutalnie zgwałcił siedemnastolatkę, a potem udusił ją, aby jej zeznania nie obciążyły jego czystego dotychczas konta. Był szanowanym urzędnikiem państwowym. Jak mógłby zaryzykować splamienie dobrego imienia?!
Droga zdawała się nie mieć końca. Wszędzie panował spokój. Nieziemska cisza zmącona tylko histerycznymi krzykami i spazmatycznym szlochem. Wykończony upadł na kolana i pewnie zamarzłby na leśnej drodze, gdyby nie poczuł mocnego uścisku na ramieniu. Podniósł zmęczony wzrok i ujrzał przed sobą nieludzko wysokiego mężczyznę o czerwonych włosach i spiczastych kłach. Jego oczy przypominały tęczówki albinosa. 'Boże... Zasłużyłem na taki koniec....' - pomyślał i już chciał się przeżegnać, ale nieznajomy ścisnął jego nadgarstek z taką mocą, że wręcz zmiażdżył jego kości. Mężczyzna zawył z bólu i skulił się. 'Niech zrobi to szybko. Niech to nie boli.'
- Wiem, co zrobiłeś... - złowrogi szept poniósł się echem, a mimo to wbijał się w mózg przestępcy niczym wiertło. - Będziesz się smażył w piekle, ja będę tylko dodawał ci cierpień... Zapomnisz o wszystkim, tylko ból będzie ci towarzyszył przez całą wieczność. Nie chciałeś być zbrodniarzem, prawda? Wystarczy sekunda. Chwila nieuwagi, zapomnienia... - człowiek zerwał się z klęczek i popchnął zjawę. Czerwonowłosy zaśmiał się jedynie kpiąco, bo ten rozpaczliwy gest nawet nie ruszył go z miejsca. Stał dalej niczym skała.
- Masz szansę to naprawić. - dodał. - Mam dziś dobry humor i jestem łaskawy. Potrzebuję tylko jednego. Jednej, małej duszyczki wraz z ciałem... Młodym, pięknym, jędrnym. - machnął dłonią w powietrzu. Przed gwałcicielem pojawił się obraz jego jedynej, najdroższej córki. Była kompletnie naga. Jednak... To nie mogła być dokładnie ona! Serena była cichą, subtelną, młodą kobietą, zaś ta mglista zjawa wręcz ociekała namiętnością. Spoglądała czarnymi oczyma spod wachlarza rzęs, długie ciemne włosy zasłaniały krągłe, obfite piersi. Była przy tym smukła i stała wyprostowana, jakby wiedziała, jakie wrażenie robi. Mężczyźnie zrobiło się wstyd... Przecież to jego córka! Jak mogła wzbudzać w nim pożądanie, nawet jeśli patrzyła na niego tak kusząco?! Poza tym to przecież jakieś sztuczki! Ten tutaj obok jest przebierańcem, który uciekł z zakładu dla obłąkanych! Z rozmyślań wyrwał go głos.
- Ona, albo ty...
~*~
Gdy patrzę w lustro, widzę siebie. Zmieniam się, z każdym dniem coraz bardziej. Uroda przemija, ale dla mnie jest to już nieważne. Jeszcze parę lat temu... Jeszcze parę lat temu, trwałabym w bezruchu. Byłabym nieśmiertelna. Niezmienna. A teraz zerkam w gładką powierzchnię zwierciadła i widzę zmęczone, czarne jak węgielki oczy, czekoladowe włosy opadające lśniącą kaskadą na dumnie wyprostowane plecy. Wokół pełnych ust powstają pierwsze zmarszczki od częstego uśmiechania się.
Wokół mojego uda oplata się blondwłosy chłopczyk o niespotykanych, głębokich oczach w kolorze nocnego nieba. Patrzę na niego i serce samo mi się raduje. Tak niewiele, a mogłabym go nie mieć. Całe szczęście mogło mnie ominąć - do mnie należał wybór, jaką ścieżką pójdę. Na początku los rządził mną. Teraz ja rządzę nim.
Tak, to ja jestem córką zbrodniarza. Przez ponad sto lat, od 1894 roku byłam demonem, zwodzącym mężczyzn na wieczną zgubę. Ojciec wolał oddać mnie. Jedyną córkę!
Wszystko muszę z siebie wyrzucić. Może to będzie mały rodzaj zemsty.

4 komentarze:

  1. Intrygująco. Inaczej. Naprawdę nigdy nie spotkałam się z taką historią. Liczę, że rozwiniesz skrzydła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z opinią poprzednika :) Uważam, że masz naprawdę talent! Wkradło się parę maleńkich błędów stylistycznych, ale zobaczyłam je tylko dlatego, że chciałam się do czegoś przyczepić :D
    A tak poważnie, sądzę, że masz duży potencjał! Intrygujący początek, dzięki któremu po prostu chce się czytać dalej... Dopiero zaczynasz, ale jeśli zrobisz fajną reklamę swojego bloga, na pewno będą go czytały tłumy ludzi- w tym ja.
    Trzymaj się ciepło i niech ci wena dopisuje xD

    Pozdrawiam,
    Pollala

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jak miło! Wiesz, czasami chcę tworzyć za bardzo rozbudowane zdania i wszystko mi się kręci, ale to się dopracuje :D Dziękuję za miłą opinię! :)

      Usuń
  3. Fajnie się zaczęło. Może i temat miłości jest oklepany, ale głównie dlatego, że bez niego żadna historia nie jest zbyt ciekawa. A jeśli już to bardzo trudno tego dokonać. Po za tym miłość może i banał, ale sam pomysł na postacie i na to w jakim świecie toczy się akcja już banałem nie jest. Gratuluję, bardzo oryginalnie się zapowiada. Postaram się śledzić kolejne posty. Powodzenia ;)
    PS. Mam nadzieję, że szablon dostanę niedługo i będę mogła zacząć publikować moje wpisy.

    OdpowiedzUsuń